Brak wiedzy, brak diagnozy, brak specjalisty
Na początku rodzic wcale nie wie, że jego dziecko ma mutyzm. Ba, może nawet nie wiedzieć, że ono nie mówi. Przecież w domu buzia mu się nie zamyka. Z najbliższymi i koleżankami komunikuje się naturalnie i swobodnie, a że przy innych członkach rodziny jest trochę nieśmiałe, to pewnie dlatego, że rzadko się z nimi widuje.
POLECAMY
Takim nic niewiedzącym rodzicem byłam i ja 4 lata temu. Informacja ze szkoły przyszła dość późno, po kilku miesiącach od rozpoczęcia zerówki: „Wie pani, Janeczka prawie wcale nie mówi. Do mnie tylko na ucho, a z dzieci to tylko z Oliwką rozmawia”. Jednocześnie jednak wychowawczyni uspokaja: „Pewnie potrzebuje więcej czasu na adaptację”. Już wtedy w głowie powinna zapalić się lampka ostrzegawcza – przecież rok wcześniej, w oddziale przedszkolnym, dziecko zaadaptowało się szybko i mówiło normalnie. Ale ogólnie nauczyciele chwalili sobie pracę z dziewczynką: „Chciałabym, żeby wszystkie dzieci były takie grzeczne jak Janka”.
To niezwykle spokojne i grzeczne w szkole dziecko, w domu, zaraz po powrocie z zajęć, było głośne i nieznośne; jakby odreagowywało olbrzymi stres. Czułam rosnący niepokój i na własną rękę szukałam pomocy. Złożyłam wniosek w lokalnej poradni pedagogiczno-psychologicznej i czekałam na termin – długo, kilka miesięcy. Tymczasem skonsultowałam córkę u pani psycholog i ta zauważyła problem: „Proszę pani, dziecko powinno uczęszczać na terapię, bo problem będzie narastać”. Słowo „mutyzm” jeszcze nie padło.
Nadszedł wreszcie termin wizyty w lokalnej poradni, ale choć we wniosku jako problem wyraźnie zgłosiłam, że „dziecko w szkole nie mówi”, poradnia zbadała dziewczynkę praktycznie wyłącznie pod względem gotowości szkolnej. „Janeczka jest bardzo nieśmiała, więc nie mogliśmy przeprowadzić testów wymagających mówienia, ale może za drugim razem oswoi się i będzie lepiej?”. Nie było lepiej, lecz mimo to specjaliści nie zauważyli problemu. „Wie pani, mieliśmy kiedyś taką dziewczynkę, która do czwartej klasy nie mówiła”. Czyli „norma”, nie ma się czym martwić, a do pierwszej klasy dziecko się nadaje. Ale ja się martwiłam, denerwowałam, czułam, że coś jest nie tak. Przecież tamta psycholog mówiła...
Wiedząc, z jakimi problemami i emocjami musi zmierzyć się rodzic dziecka z mutyzmem, apeluję do wszystkich specjalistów prowadzących terapię – nie zapominajcie o nas, rodzicach.
Zupełnie przypadkiem trafiłam w Internecie na artykuł opisujący historię dziewczynki z mutyzmem. Zbieżność historii była porażająca: słowo „mutyzm”, nieznane jeszcze przed chwilą, tłukło się po głowie. Może to to? Trzeba sprawdzić, jak najszybciej.
Umówiłam konsultację w Warszawie. Nareszcie pada diagnoza. Dalej powinno być prosto – specjalista uspokajał, że regularna terapia stosunkowo szybko przynosi efekty. I faktycznie – przynosiła:...